wam wyciśnie łzy z oczu. Ale niczym też nie zaskoczy. Od początku wszystko zmierza w jednym kierunku, a reżyser ściśle trzyma się konwencji.
Piątka byłaby najwłaściwszą oceną. Jeśli ktoś bardzo lubi Jennifer Connelly, może być i szóstka. Jeśli ktoś jeszcze lubi Bena Kingsleya, to może być już prawie siedem. Więcej nie da rady.