Pułkownik Behrani umiera przez samouduszenie się - zakłada worek na głowę i obkleja szyję taśmą. Gdy zaczyna brakować mu tchu, ręką ściska dłoń leżącej obok martwej żony. Kto widział ten to wszystko wie. Kulminacja dramatu (kolejna w tym filmie). Czemu o tym piszę? Otóż nie jestem w stanie wyobrazić sobie ogromnej siły charakteru pułkownika, który w momencie gdy zaczyna brakować mu powietrza, odruchowo nie próbuje rozerwać worka tylko szuka dłoni żony. Czy to jest w ogóle możliwe? Człowiek, który mówi że nie zależy mu na swoim życiu i mógłby teraz już umrzeć skąd wie jak zachowałby się w obliczu śmierci? Wola życia... instynkt życia... są w każdym z nas. Na końcu zawsze jest ta walka, o ostatni oddech. Pułkownik nie miał w osobie tej woli walki. To dla mnie największy zarzut dla filmu. Ale ocena jest jedna - takich filmów, w takim stylu już się teraz nie kręci.